Dzięki Telewizji Polskiej oddział Olsztyn mogliśmy zobaczyć pierwszą debatę parlamentarną kandydatów do Sejmu z okręgu elbląskiego. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że całość było mało strawna, a niektórzy kandydaci kompletnie nie mają pojęcia jak w sprawny sposób pokazać siebie i swój program. Nie wspominając już o tym, że jeden z nich programu... nie ma.
Debata rozpoczęła się blokiem, w którym kandydaci mieli 90 sekund na zaprezentowanie siebie i programu wyborczego swoich ugrupowań. Dlaczego aż 90 sekund? Słuchanie o tym, co zrobiliśmy (Platforma Obywatelska), czego nie zrobiliśmy, bo nie byliśmy przy władzy (Prawo i Sprawiedliwość) albo co jeszcze zrobimy („bo jesteśmy młodą partią” - Nowoczesna) jest po prostu mało interesujące dla zwykłego wyborcy. Poza tym, znaczna się wypowiadających się mówiła o tym, co już zdążyliśmy przynajmniej parokrotnie usłyszeć.
Kompletną pomyłką było patrzenie na kandydatów, którzy w tym bloku... czytali z kartek. Przykład? Kalbarczyk (KORWiN), Krześniak (Nowoczesna Ryszarda Petru) czy też Gelert (Platforma). To była wyłącznie 90-sekundowa prezentacja własnej osoby. Naprawdę ciężko jest się przygotować wcześniej, przed debatą do takiego wystąpienia?
90-sekundową autoprezentację dobrze rozpoczął Andrzej Kobylarz (Kukiz'15), który zaznaczył, że nie będzie czytał z kartki, bo „mówi to, co myśli”. Skończył... przed czasem. Miałem wrażenie, że po prostu nie wiedział, co już więcej mógłby dodać. A co powiedział? „Ruch Kukiza stawia na problemy lokalne”. Ale to mógł przecież powiedzieć każdy kandydat.
Małgorzata Prokop-Paczkowska (Zjednoczona Lewica) odrobiła pracę domową. Lekko pochylona do przodu, dobra mimika twarzy, żywe kolory ubrań – to można było kupić. Swoją drogą nie mogę tutaj nie wspomnieć o ciągłym powtarzaniu pełnej nazwy ugrupowania Prokop-Paczkowskiej. Za którymś razem, gdy prezenter czytał „Komitet Wyborczy Zjednoczona Lewica, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Twój Ruch, Polska Partia Socjalistyczna, Unia Pracy, Zieloni” pojawiał się na mojej twarzy dość spory uśmiech. Nazwa komitetu plus dwuczłonowe nazwisko kandydatki równa się o wiele więcej sekund na antenie. Dobry (Twój) ruch! ;)
Blok numer dwa to odpowiedzi na pytania przygotowane przez redakcję TVP Olsztyn.
Zacznę od PiSu. Pytanie było bardzo proste: skąd Państwo weźmiecie pieniądze na obiecane 500 zł na dziecko? Bogusława Orzechowska stwierdziła, że decyzja jest „przemyślana” i kraj na taki wydatek „stać”. W dalszej części odpowiedzi przeszła do tego, co umożliwi taka kwota. Koniec końców nie odpowiedziała skąd PiS weźmie dodatkowe środki z budżetu. „Pieniądze na to są w budżecie” - powtórzyła, po czym czas się skończył. Magiczne źródło pięciuset złotowych dotacji nadal nie zostało ujawnione.
Małgorzata Prokop-Paczkowska po raz kolejny zaznaczyła, że obecnie jej ugrupowanie nie jest partią rządzącą, więc decyzji podejmować nie może. Dlaczego piszę „po raz kolejny”? Ponieważ to stwierdzenie słyszeliśmy już przynajmniej kilkanaście razy podczas konferencji prasowych.
15 zł brutto na godzinę to propozycja Partii Razem. Małgorzata Sandecka, odpowiadając na pytanie o konsekwencje dla pracodawców, jeżeli rzeczywiście uchwała zostałaby zaakceptowana przez Sejm, stwierdziła, że zmusi to pracodawców do zatrudniania w oparciu o umowę o pracę. I to właściwie tyle. Ekonomistą nie trzeba być, żeby stwierdzić, że pracodawcy zrobią wszystko, aby taki przepis obejść. Kolejna obietnica bez pokrycia, bez źródła prawnego.
Plus dla Kalbarczyka (KORWiN) za stwierdzenie, że trzeba uwolnić system podatkowy. Zaznaczył, że pracodawcy dziś nie zatrudniają nowych osób, ponieważ przytłaczają ich podatki (jak chociażby składki ZUS).
Blok numer trzy to pytania od mieszkańców, a cztery – podsumowanie debaty. Warto zatrzymać się ponownie przy PiSie i pytaniu nt. finansowania Kościoła i rządów Kościoła w Polsce. Bogusława Orzechowska stwierdziła, że mieszkaniec był zza granicy bądź... był pijany. Brawo dla, być może, przyszłej Pani Poseł!
I na koniec – zastanawiam się dlaczego w debacie nie wzięli udziału przedstawiciele komitetu Zbigniewa Stonogi. Wielokrotnie ich lider zaznaczał, że media „reżimowe” czy też „państwowe” nie dopuszczają ich do głosu. Kiedy już dopuścili, to Ci zdecydowali się nie wziąć udziału w programie. Ot, takie błędne koło.
Czasem również zastanawiam się nad tym kto tak naprawdę ogląda te wszystkie debaty. Czasem odnoszę wrażenie, że tylko sami politycy i dziennikarze. Dla innych takie debaty mogą być po prostu... nudne?
Debata TVP Olsztyn